czwartek, 23 lipca 2015

Prolog

Nie wiem czemu tamten okres dobrze zapisał się w mojej pamięci. Przez te osobliwe pierwsze dni naszej znajomości musiałam cały czas się bać. Gdy przywołuję jakieś konkretne wspomnienia, nie ma tam ani jednej pozytywnej emocji, tylko ciągłe czekanie nie wiadomo na co, znoszenie jego humorów i strach. Zanosił się na zmianę histerycznym śmiechem i histerycznym płaczem i już nie wiedziałam, czy chce coś zrobić mnie, czy sobie. Lęk i litość to niezbyt fortunne połączenie uczuć, jakie może wywoływać jakakolwiek osoba. Trochę też go lubiłam. Po prawdzie głównie dlatego, że potem mówił mi, że jestem wyjątkowa. Zdesperowane baby tak mają. No i później doszłam do wniosku, że on był tą lepszą opcją. Powstrzymał mnie od zrobienia czegoś, czego wcale zrobić nie chciałam. Wydawało mi się, że chcę. Zdesperowane baby...
Nawet po tym pierwszym niecałym tygodniu, gdy spotkaliśmy się ponownie, nasze relacje były dziwne. Jeżeli pominąć dzielącą nas barierę gatunkową, byliśmy do siebie bardzo podobni. Mieliśmy naprawdę wiele wspólnego. To nie mogło się nie udać. Ale coś ciągle było nie tak, ciągle niepokoiło. Całkiem możliwe, że to byłam ja.
Lądowanie kosmitów w Stuttgarcie i późniejsze wydarzenia w Stanach spowodowały w moim życiu efekt kuli śnieżnej, toczącej się z bardzo wielkiej góry z bardzo wielką prędkością, podskakującej na wybojach i zmierzającej ku spektakularnemu końcowi. Na jej drodze stanęło niewiele osób, a te, które nie uciekały, zostały zgniecione. Moje życie nigdy się nie pierdoliło, ale po Lokim zaczęło z lekka przeginać.
Uporządkowanie wszystkich tych zdarzeń sprawia mi trudność. Nie wiem nawet, co było pierwsze. Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że dotarłam do sedna sprawy, cofam się jeszcze dalej; z dnia, w którym zrobiłam dziurę w materacu do dnia, w którym brakło mi do hot doga, stamtąd do liceum, z liceum do wczesnej podstawówki. Bo nie zaczęło się od niego, na pewno nie. On tylko kopnął maleńką śnieżną kulkę, która leżała tam od dawna. Nawet nie mam mu za złe. Coś musiało się stać; mogło się stać i prawdopodobnie by się stało tego dnia, kiedy stracił przytomność na mojej wycieraczce. Jak już wspominałam, był tą lepszą opcją.
Idą po mnie. To też musiało się stać. Jestem zgniła do korzeni i uciekałam przed sprawiedliwością już dość długo. Nie mam im nic do zaoferowania, nie mam alibi i nie umiem kłamać. Mogę tylko wziąć całą winę na siebie. Co zamierzam zrobić.
Najlepsze jest chyba to, że całe życie chciałam zostać lekarzem.  

3 komentarze:

  1. wowowow, super!
    Ciekawie i oryginalnie napisany prolog. Nie wiem czemu, ale już poczułam sympatię do głównej bohaterki... Ale! To się może bardzo szybko zmienić!
    Na pewno mnie zainteresowałaś tym początkiem i czekam teraz na następny rozdział :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Cieszę się, że się podoba. I ciekawe, czy po następnych rozdziałach nadal będziesz pałać sympatią do mojej heroiny ;)

      Usuń